Sens życia: zrób to sam. Sam sobie celem, drogą i przeszkodą
Felieton do samodzielnego składania
Dawno temu człowiek spojrzał w niebo i zapytał: „Po co ja właściwie tu jestem?” Nie dostał odpowiedzi, więc ją sobie wymyślił. W najlepszym wypadku powstały religie, w najgorszym – korporacje coachingowe.
Bo skoro nie ma jednego gotowego sensu, to musimy go sobie zrobić sami. I tak zaczęła się nasza era: człowiek jako projektant, użytkownik i sabotażysta własnego życia. Sam dla siebie kompas, droga i kierunek. A czasem też ślepa uliczka.
Sam sobie Bogiem
Współczesny człowiek nie potrzebuje już wszechwiedzącej siły – wystarczy mu dostęp do internetu i przekonanie, że „jego prawda jest najmojsza”. Sam decyduje, co dobre, co złe, co sensowne. A jeśli nie wie – to na pewno znajdzie jakiś podcast, który mu to wytłumaczy.
Nie chodzi o to, że to złe. Chodzi o to, że nie jesteśmy na to gotowi psychicznie.
Bycie własnym Bogiem to nie tylko moc, ale i odpowiedzialność. Tymczasem my wciąż wolimy szukać winnych: rodzice, system, dzieciństwo, zły horoskop. A może wystarczy spojrzeć w lustro?
Człowiek jako cel i droga
Wbrew temu, co próbuje nam wmówić cała machina samorozwoju, nie potrzebujemy znaleźć sensu życia „gdzieś tam” – bo my nim jesteśmy. Nie w nagrodzie, nie w niebie, nie w sukcesie ani oświeceniu.
Człowiek jest swoim własnym celem. I swoją własną drogą.
Nie po to żyjesz, żeby coś udowodnić, zdobyć czy osiągnąć „na końcu”. Nie ma końca. Jest droga, którą tworzysz w czasie rzeczywistym. Każdy wybór, każda relacja, każda myśl to część tej ścieżki.
Problem w tym, że traktujemy siebie jak środek do celu. Niszczymy siebie, by zadowolić innych. Albo niszczymy innych, żeby zadowolić siebie. Jakbyśmy zapomnieli, że jesteśmy nie tylko kierowcą, ale i pasażerem w tym życiowym pojeździe.
Religia jako narzędzie (a nie bat)
Jestem ateistką. Ale nie jestem idiotką – widzę, że religijne księgi miały swój sens. To były pierwsze podręczniki życia. Zasady, etyka, wskazówki. „Nie zabijaj” to całkiem niezły punkt wyjścia, nawet jeśli nie wierzysz w karę boską.
Problem w tym, że z podręcznika zrobiono kij. A potem pałkę. A potem tłum wziął ten kij i zaczął okładać nim każdego, kto czytał inaczej.
Zamiast używać religii do własnego rozwoju, zaczęliśmy jej używać do kontroli innych. Bo łatwiej jest regulować cudze życie niż stawić czoła własnemu.
Człowiek – wersja DIY
W świecie, gdzie wszystko można zbudować samemu – karierę, markę, tożsamość, rodzinę z drukarki 3D – sens życia też stał się projektem typu „zrób to sam”.
I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że nie mamy instrukcji. Albo mamy, ale ją wyrzuciliśmy razem z pudełkiem po narodzinach. A potem się dziwimy, że coś nie działa.
Chcemy być szczęśliwi, ale nie wiemy, co to znaczy. Chcemy być kochani, ale nie umiemy kochać. Chcemy być wolni, ale robimy wszystko, żeby oddać kontrolę algorytmom, autorytetom, astrologii.
Puenta bez kropki
Nie mam dla Ciebie gotowej odpowiedzi na pytanie „jaki jest sens życia?” – i bardzo dobrze. Bo gotowe odpowiedzi są dla tych, którzy nie chcą myśleć.
To, co wiem, to że człowiek sam sobie może być drogą, celem i przeszkodą.
Wystarczy, że się zatrzyma, odłoży kij i zacznie czytać życie jak instrukcję, którą pisze na bieżąco.
Nie potrzebujesz nieba, żeby żyć sensownie. Wystarczy, że nie będziesz komuś robić piekła.