Kiedy kobieta robi pierwszy krok, a mężczyzna rzuca zimny tekst

Byłam wychowana klasycznie. Czytaj: siedź grzecznie, aż podejdzie. Nie rób ruchu, nie inicjuj rozmowy, nie proponuj spotkań. To on wybiera, on decyduje, on prowadzi. Ty masz być tylko gotowa – i dostępna, ale nie za bardzo.

Więc się człowiek uczy. Latami patrzy, jak koleżanki są zagadywane, kokietowane, zapraszane. Jak los ich wybiera do tej gry – a ty stoisz z boku i próbujesz nie wyglądać, jakbyś też chciała. Bo przecież nie wypada.

Ale potem przychodzi moment, że masz dość tej bierności. Bo może już nie masz 20 lat. Może przestało ci się chcieć siedzieć na trybunach. Może rozmowa z kimś nowym po prostu cię zaciekawiła i pytasz – zwyczajnie, po ludzku, bez żadnych podtekstów:

„Czy twojej dziewczynie nie przeszkadzałoby, gdybyśmy poszli kiedyś na piwo?”

A on odpowiada:

„Nic by nie powiedziała, bo zerwała ze mną. Ale koleżanki to już mam.”

Cisza.
Zimna.
Z kategorii tych, co gaszą zapał jednym zdaniem.

Nie było tam żartu. Nie było zaciekawienia. Nie było nawet cienia ciepła. Był dystans. Jakby chciał powiedzieć: „zabieraj swoją inicjatywę i idź do innych.” Jakby kobieca odwaga była jakimś nietaktem.

I teraz co – mam się starać?
Udowadniać, że nie jestem „koleżanką z tłumu”? Że warto mnie poznać, bo coś tam?

Nie.

Nie będę nadskakiwać nikomu, kto już na starcie zamyka drzwi. Nie chcę relacji, która zaczyna się od dezaprobaty. Od stwierdzenia: „koleżanki to już mam”, jakby ludzie byli wymienialni jak aplikacje. Jakby obecność drugiej osoby trzeba było uzasadniać konkurencyjną ofertą.

Bo ja nie jestem ofertą.

Nie chcę być koleżanką „do kolekcji” ani kobietą, która przypadkiem wślizgnie się do życia, bo poprzednia wyszła. Jeśli moje pytanie – neutralne, uprzejme, ciekawskie – jest dla kogoś niewygodne, to nie jestem problemem. Jestem lustrem.

A ten, kto odbija wzrok, zamiast odpowiedzieć, nie szuka bliskości. Szuka władzy.

Dziękuję, postoję.
Z kimś innym pójdę na piwo.


Kobieta w pomarańczowym swetrze patrzy z dystansem; na tle widnieje tekst: „Kiedy kobieta robi pierwszy krok, a mężczyzna rzuca zimny tekst”.