„Koleżanka” w roli straszaka: nowa forma emocjonalnej przemocy w związku

Nowa forma nękania i piętnowania kobiet przez ich partnerów. Ona przestała się starać? Nie chce seksu? Odmawia wspólnych chwil? Po co porozmawiać szczerze i otwarcie o swoich potrzebach, skoro można... dobrze pogrywać.

Wyobraź sobie: twój mąż poznaje kobietę. Przedstawia ją jako „koleżankę” i zaczyna zachwalać. Przychodzi z nią na kawę. Raz z tobą, raz sam. Spędza z nią czas tak, jak z ty nigdy nie chciałaś – bo nie lubisz wypadów w góry, nie kręcą cię wypady na kajaki. Ale seks? Seks nadal czeka, ma być od ciebie. Ty masz się wreszcie ruszyć. Bo ta koleżanka... robi się podejrzanie obecna. I w twojej głowie zaczyna kiełkować niepewność.

To nie przypadek. To konstrukcja. Twój partner intensywnie pracuje nad tym, żebyś czuła się zagrożona. Kreuje sztuczną konkurencję. Chce, żeby działała ci wyobraźnia. W rzeczywistości nic się nie dzieje – koleżanka stoi po twojej stronie i gotowa jest go zrugać, że nie dba o związek. Ale coś ci szepta. Bo przecież nie chodzi o fakty. Chodzi o emocje.

To delikatna, ale skuteczna manipulacja. Nowoczesna przemoc. Bo co to za związek, w którym trzeba się domyślać? W którym nikt nic nie mówi, ale wszystko wisi w powietrzu?

Dziś dużo mówi się o tym, że mężczyźni mają prawo być słabi, mówić o emocjach, o potrzebach. I bardzo dobrze. Ale tu? Tu mężczyzna ma okazję powiedzieć wprost, co czuje. Że brakuje mu seksu, bliskości, czułości. Że tęskni za czymś. Ale on woli teatr. Woli manipulację. Woli kłaść ci do głowy niepokój.

Czy on naprawdę chce być z kobietą, z którą nie może rozmawiać? A może to nie ona nie chce rozmawiać. Może ona próbowała. Ale się zniechęciła. Może odmawia seksu, bo coś umarło. Bo kiedyś był. Na początku. Na etapie randek. Więc co się stało później?

Co on jej zrobił? Czego zabrakło? Czy to kolejny „trener życia” doradził: „poznasz jej charakter, gdy przestaniesz się starać”?

Ona może nie zrobi awantury. Ale będzie jej smutno. Bo z jakiegoś powodu jej ukochany przestał dbać o relację. Może będzie próbowała rozmawiać. A on? On powie, że nic się nie dzieje. Że ją kocha. I uśmiechnie się pod nosem – bo już ją ma. Już wie, że się boisz. Że działasz. Że ruszyło cię.

A teraz wystarczy tylko nie taka zła „koleżanka”. I co zrobisz? Przecież nie możesz jej wyklnąć. Przecież „nic się nie dzieje”. A ona? Ona nigdy by na niego nie spojrzała. Nawet go lubi. Nawet ciebie lubi.

Ale widzi. Widzi twoje mikro-miny. Twoje spięcia. I orientuje się, co się dzieje. Jeśli jest dobrą kobietą – znika. Znajduje wyjście awaryjne z tej chorej sytuacji. Ale ty zostajesz. Z nim. Z jego gierkami. Z jego uśmiechem pod nosem.

Są kobiety, które z powodu takich sytuacji odcinają się od koleżanek. Z niepewności. Z lęku. Z bólu. Ale zaglądają do nich czasem. Sprawdzają, jak się miewają. Wiedzą, że nie będą już częścią ich życia. Bo nie mogą. Bo facet był źródłem zła i konfliktu.

Ale co zrobić, gdy tak bardzo pragniesz mieć dom? Męża? Dziecko? Zrobisz wszystko, by to utrzymać. Nawet jeśli nie jesteś już żoną, tylko aktorką. A wasz dom – to tylko scenografia.

Dobra koleżanka zrozumie. Zniknie. Zostawi po sobie pustkę. I czasem będzie zaglądać. Ale już cię pochowała. Przebolała twoją śmierć. A o zmarłych się nie mówi źle. I nie wskrzesza.

Trzeba nauczyć się z tym żyć.