Chcesz być miła czy chcesz mieć spokój? Dlaczego inwestowanie w ludzi Cię wykańcza
Jest taki mem: rozmazany makijaż, cienie pod oczami, usta jak po zderzeniu z Jokerem. Podpis: „Tak wyglądasz inwestując w facetów”. Internet się śmieje, bo to śmieszne. I płacze, bo to prawdziwe. A ja wam powiem więcej: to nie dotyczy tylko facetów.
Dotyczy każdego momentu, kiedy próbujesz zainwestować w ludzi bardziej niż w siebie.
Dotyczy tego, jak nas nauczono myśleć o byciu „dobrą osobą”.
A właściwie — jak nas nauczono mylić dobroć z byciem „miłą”.
Internet postanowił to oczywiście naprawić — swoim subtelnym sposobem:
„Nie bądź miła — bądź suką.”
Super.
Z jednej skrajności w drugą.
Albo święta ofiara, która wszystkim przytakuje, albo lodowata egzekutorka, która ucina relacje maczetą.
I potem dziwicie się, że wszyscy są pokłóceni, poranieni i pozamykani w swoich bańkach.
A prawda jest banalna.
Granice to nie jest chamstwo.
Granice to nie jest wycofanie.
Granice to decyzja:
- ile masz energii,
- ile z niej chcesz dać,
- komu w ogóle masz ochotę coś dawać,
- i że Twoim zadaniem nie jest być emocjonalnym respiratorem dla całego świata.
Dlatego: 90% Twojej energii ma iść na Ciebie.
Na Twoje zdrowie, rozwój, naukę, odpoczynek, pasje, hobby, pracę.
Reszta? 10% — dla ludzi wokół.
Ale nie w formie noszenia ich na plecach.
W formie:
- wspieraj,
- nie podważaj,
- nie oceniaj,
- nie naprawiaj,
- nie wieszaj się emocjonalnie.
Bądź obok.
Daj im przestrzeń.
Ale nie oddawaj siebie.
Bo problem nie polega na tym, że jesteś zbyt miła.
Problem zaczyna się, gdy nie zauważysz momentu, w którym Twoja „życzliwość” przeradza się w dług emocjonalny, który spłacasz sama.
A kiedy w końcu pękasz — zamiast spokojnej granicy wjeżdża frustracja.
Bo łatwiej wybuchnąć, niż nauczyć się w porę powiedzieć: nie, dziękuję.
Więc pytanie nie brzmi:
Jak przestać być miłą osobą?
Tylko:
Na ile sama siebie w tym wszystkim jeszcze widzisz?