Szantaż seksem? A może desperacja kobiety, która nie ma już siły
Internet uwielbia proste schematy. Kobieta, która odmawia seksu — szantażuje. Kobieta, która coś chce — manipuluje. Kobieta, która mówi: "zrób to, albo seksu nie będzie" — toksyczna i niedojrzała. Idealny materiał na memy, podcasty i komentarze samozwańczych ekspertów od relacji.
A teraz może spróbujmy uczciwie.
Bo ona nie szantażuje seksem dla zabawy — tylko z bezsilności.
Czasami kobieta dochodzi do momentu, w którym jedyną „walutą” negocjacyjną, jaką ma w związku, jest jej dostępność seksualna. Bo wszystkie inne metody proszenia, rozmowy, tłumaczenia, planowania, przypominania — zawodzą. Nie chodzi o to, że kobiety są złe i manipulacyjne. Chodzi o to, że w wielu relacjach to jedyny język, który facet „słyszy”. Nie dlatego, że nie zna innych, tylko dlatego, że nie musi. Bo dopóki dostaje to, co dla niego najważniejsze — nie ma pośpiechu, nie ma presji, nie ma obowiązku „już teraz”.
Kostka brukowa? "Zrobię kiedyś."
Kran cieknie? "A co za różnica, przecież jeszcze nie zalewa."
Półka? "Przykręcę na spokojnie."
I tak mija pół roku. Albo dwa. Bo on „ma czas”, a ona ma już tylko frustrację i poczucie, że jeśli czegokolwiek chce — to musi przehandlować bliskość, żeby coś w domu drgnęło. Bo inaczej nie ruszy nic.
A potem w internecie siedzą ci wszyscy samozwańczy eksperci od relacji i krzyczą: "Patrzcie! One manipulują seksem! Szantażują! To toksyczne!"
Tak — toksyczne jest.
Ale nie zaczęło się od niej.
Zaczęło się od nierównowagi obowiązków, od lekceważenia próśb, od przekonania, że ona „i tak będzie czekać”.
Bo on nie potrzebuje terapii od „nie szantażuj seksem”, tylko terapii od „słuchaj, reaguj i nie traktuj partnerki jak darmowego menadżera twojego życia codziennego”.
I tutaj dotykamy warstwy, której internet nie pokazuje, bo nie pasuje do ich wygodnych narracji o „męskiej depresji, którą kobiety ignorują” albo o „biednym, umęczonym samcu pracującym na dwie zmiany”.
Weźmy ten obrazek:
- On — zarabia minimalną krajową, wraca zmęczony z pracy fizycznej, odpala telefon, słucha coacha z Instagrama:
„Masz prawo odmawiać, odpoczywać, nie daj sobą pomiatać. Jak kobieta wymaga — to jest toksyczna i niewdzięczna.” - Ona — po tych samych 8-10 godzinach tyrania w domu (tylko za darmo), z dziećmi, sprzątaniem, gotowaniem, załatwianiem wszystkiego, co niewidzialne.
Dla niej nie ma coachów w Internecie, którzy powiedzą: „Masz prawo odpocząć.”
Dla niej jest przekaz: „Bądź wdzięczna, bo on wraca do domu. Mężczyźni się starają. On pracuje ciężko dla was.”
I nagle mamy gotową pułapkę:
- On zmęczony — należy mu się odpoczynek.
- Ona zmęczona — roszczeniowa, nie wspiera męża, zrzędzi, „psuje atmosferę”, „ciągle o coś się czepia”.
A kiedy ona wreszcie powie: "Ja już nie mam siły. Ja już dłużej nie pociągnę" — natychmiast wjeżdża cała internetowa chmara ekspertów:
- „Zła żona.”
- „Wykończyła mężczyznę.”
- „Nie wspierała go w kryzysie.”
- „Facet i tak robił wszystko co mógł.”
I już mamy kolejny filmik na TikToku o „kobietach, które niszczą małżeństwa”.
To nie jest szantaż. To nie jest manipulacja.
To jest czysta desperacja i próba utrzymania resztek normalności w warunkach, w których całe życie rodzinne spadło na jedną osobę.