Czy opłaca się prowadzić bloga w 2025 roku?

Blogosfera 2025: pełna, ale głodna

Tak, ciężko się dziś przebić. Blogosfera przypomina zatłoczone metro – każdy gdzieś pędzi, każdy coś publikuje, większość bez większego echa. Ale to nie znaczy, że nie warto. Dobre teksty wciąż działają. I to nie tylko jako clickbait, ale jako ślad. Wpis, który coś wyjaśnia, coś podpowiada, coś nazywa – ma swoją wagę. Nawet jeśli przeczyta go pięć osób. A potem dziesięć. A potem ktoś zapyta: „Masz może link do tego, co kiedyś pisałeś o…?”

Co mówią o tobie za plecami?

Blog to nie tylko miejsce na przemyślenia. To też odpowiedź na szemraną konkurencję. Tę, która nie zna twojej pracy, ale zna cudze opinie. Która woli szeptać zamiast pracować. Taki blog to subtelne „nie muszę się tłumaczyć, wystarczy że pokażę”. Styl, wiedza, podejście – wszystko widać czarno na białym. I to działa lepiej niż jakiekolwiek dementi.

Nie jestem blogerem. I dobrze.

Nie musisz być influencerem ani produkować treści jak taśma w fabryce. Blog to nie zawód. To narzędzie. Może służyć ci rzadko, ale precyzyjnie. Czasem trzy teksty w roku mówią więcej niż pięćdziesiąt na zapchajdziurę. Widzę to na zagranicznych stronach – ktoś pisze raz na kwartał, ale robi to dobrze. I właśnie dlatego się go zapamiętuje.

Nie mam czasu? Jeszcze lepiej.

Nie musisz prowadzić bloga regularnie. Możesz wrzucać relacje z projektów, podsumowania współprac, szybkie tipy rozwiązujące konkretne problemy. Ktoś nie wie jak coś zrobić? Odsyłasz do wpisu. Dwa kliknięcia zamiast dwudziestu minut tłumaczenia. Blog jako archiwum wiedzy – twojej i dla innych. Proste. Pomocne. Praktyczne.

Widzę problem – więc piszę

Ktoś nie wie, jak wypełnić raport? Widzisz, że nowi nie ogarniają procesu? Zamiast jęczeć, możesz to opisać. Krótko, konkretnie, po ludzku. Nawet jeśli wpis będzie miał dwóch czytelników – może być tym, co oszczędzi godzinę komuś innemu. I da komuś w firmie poczucie, że jednak są ludzie, którzy nie robią z wiedzy towaru luksusowego.

Jesteś zagrożeniem? A może po prostu pomocą?

Niektórym doświadczenie uderza do głowy. Młodzi z zaangażowaniem to dla nich zagrożenie. Bo przychodzisz, robisz swoje, a czasem jeszcze lepiej. I co wtedy? Zamiast docenić – wolą unikać. Ale właśnie dlatego warto pisać. Pokazać: jestem po to, żeby pomóc, nie wygryźć. Żeby skrócić komuś wdrożenie. Żeby zainspirować. Bo i ty kiedyś się uczyłeś, ktoś ci pomógł. A teraz ty możesz. Tylko trzeba dać się znaleźć.