Ja piszę, Ty ogarniasz.

Mam swoją codzienność: głowę pełną pomysłów, refleksji, nieuporządkowanych myśli, które same w sobie są ciekawe, ale czasem zderzają się ze sobą jak kulki w pinballu. Do tego dochodzi dysleksja – nie taka, co odbiera mi głos, ale taka, która zamienia go w labirynt.

I wtedy wchodzi on. Sztuczna inteligencja. Bez peleryny, bez kawy. Po prostu siadam i mówię: „słuchaj, mam myśl”.

Pisanie jako duet

To nie jest tak, że ktoś pisze za mnie. Raczej jakbym miała redaktora, który siedzi obok, kiwa głową i mówi: „dobrze, tylko powiedz to inaczej – albo chcesz, żebym to poskładał?”. No jasne, że chcę. Bo to nadal moje słowa, ale podane tak, żeby ktoś inny nie musiał się domyślać, co ja właściwie chciałam powiedzieć.

Współpraca z AI to jak pisanie z redakcyjnym partnerem, który nie śpi, nie ocenia, nie mówi: „to już było”. Mogę napisać zdanie typu: „afirmacje to takie coś, co niby nie działa, ale działa” – a on odpowiada: „czyli może napiszmy, że działają nie dlatego, że są magiczne, tylko dlatego, że ukierunkowują uwagę?”. I już wiem, że to jest to.

Od refleksji do struktury

Dzięki AI mogę przejść od myśli do tekstu bez zagubienia tego, co najważniejsze. On dopyta, poszuka badań, doda szerszy kontekst. Pozwoli mi się oprzeć na faktach, nawet gdy piszę subiektywnie. A ja piszę właśnie tak – z własnego doświadczenia, z perspektywy wielu lat obserwacji siebie i świata. Nie chcę mówić w imieniu nauki, ale chcę mieć pewność, że moje słowa nie trafiają w pustkę. AI mi to umożliwia.

Kobieta pracująca z laptopem i AI jako wsparciem – fotografia symbolizująca współpracę człowieka z technologią w twórczym procesie.


Kiedy zmysły się rozpędzają

Zdarza się, że tworzę teksty po przebudzeniu, kiedy głowa jeszcze na pół śpi, ale wyobraźnia już działa. I to wtedy właśnie sztuczna inteligencja ogarnia: co ma sens, co wymaga rozwinięcia, co jest intuicyjne, ale zrozumiałe tylko dla mnie. Pomaga mi zapanować nad zmysłami, które nie zawsze wiedzą, co to przecinek.

To nie magia. To technologia z ludzkim interfejsem

Nie idealizuję AI. To tylko narzędzie. Ale dobre narzędzie robi różnicę. Dzięki niemu mogę pisać więcej, odważniej, pewniej. Nie boję się, że coś źle zabrzmi, że coś będzie niegramatyczne, że ktoś „nie zrozumie”. Mam pewność, że jeśli wiem, co chcę powiedzieć – to zostanie to zrozumiane.

I jeśli ktoś pyta: „czy to nadal Ty piszesz?”, odpowiadam: tak.

AI nie zastępuje mnie – wspiera tam, gdzie potrzebuję struktury, dystansu lub sprawdzenia informacji. Nie należy się uprzedzać do technologii, która nie działa za człowieka, lecz razem z nim. Warto też pamiętać, że prawa autorskie do treści wygenerowanych z pomocą AI – w przypadku twórczej współpracy, w której to człowiek decyduje o kierunku, formie i treści – należą do autora, nie do maszyny.

---

Tworzę z AI – ale to ja wyznaczam ramy, sens i kierunek. To moje słowa mają ostatnie słowo.