To nie dzieci są okrutne. One tylko kopiują dorosłych.

Inspiracją do tego artykułu był apel, który pojawił się na stronie infobydgoszcz.com:

„To, że ktoś jest chory, niepełnosprawny, ma rude włosy, jest chudy, grubszy, niski czy wysoki, NIE MA ZNACZENIA! JESTEŚMY RÓWNI! NIE UPOWAŻNIA TO NIKOGO DO KRZYWDZENIA DRUGIEJ OSOBY!”

Ten cytat wrócił do mnie jak uderzenie w brzuch. Przypomniał lata, które powinnam była dawno zapomnieć.

Nie zapomniałam.

Dzieci nie wymyślają przemocy. One ją widzą. W domu, na podwórku, w szkole. Obserwują, jak dorośli reagują – albo nie reagują – i uczą się tego samego.

Uczą się, że ten, kto pierwszy krzyczy, ma rację.

Że biedny ma trzymać głowę nisko.

Że przemoc psychiczna jest niewidzialna, a więc bezkarna.

To nie jest tekst o jednej szkole czy jednej rodzinie. To tekst o systemie, który zbyt długo udaje, że nic nie widzi. O dorosłych, którzy się odwracają. I o tym, że ofiara przemocy niesie jej konsekwencje przez lata – niezależnie od tego, jak dobrze sobie później poradzi.

Przykłady, których nie powinno być

Szkoła podstawowa – „za dobre oceny”

Była cicha, ambitna, z biednego domu. Miała średnią 5.0. To wystarczyło, żeby stała się celem. Najpierw chłopak z klasy próbował zmusić ją, by przestała się uczyć. Gdy zniknął, jego miejsce zajęły trzy dziewczyny. Jedna z nich – wychowywana przez babcię – znęcała się psychicznie dzień w dzień. Szkoła została poinformowana, ale działała opieszale. Przemoc trwała mimo zgłoszenia. Dziewczynka chciała porzucić naukę. Zgłosiła to matce – ta zareagowała dopiero, gdy poczuła prawny obowiązek. Ostatecznie uczennica dostała dyplom za wzorową naukę. Nikt nie zapytał, ile ją to kosztowało psychicznie.

Gimnazjum – „sama sobie winna”

Nowa szkoła, nowa klasa – ale zasada ta sama. Przemoc kierowana była przez jedną z uczennic, która sama przeżywała rodzinne dramaty. W klasie panował klimat „przetrwania”. Nauczyciele wiedzieli, co się dzieje – ale nie reagowali. Po latach jedna z nauczycielek powiedziała siostrze dziewczyny: „widziałyśmy, ale uznałyśmy, że sama sobie była winna”. Ofiara została całkowicie odizolowana społecznie. Nikt nie powiedział jej, jak się bronić. Nikt nie stanął w jej obronie. Przemoc nie została zatrzymana, tylko przycichła z czasem.

Liceum – „żeby nie miała za dobrze”

Na początku był nawet chłopak, który wydawał się sympatyczny. Z czasem zaczął publicznie ją obrażać – także na lekcjach, przy nauczycielach. Brak reakcji ze strony kadry. Nikt nie stanął w jej obronie. Po latach chłopak wysłał długą wiadomość z przeprosinami. Napisał, że robił to, bo uważał, że miała „za dobrze w życiu”. Przeprosiny nie dały ulgi – tylko przywołały wspomnienia. Dziewczyna nigdy nie dostała wsparcia. Miała po prostu przeczekać. I przeczekała – z trwałym śladem.

Praca – „dorosła wersja tej samej przemocy”

W dorosłości nie przestało boleć – tylko zmieniło formę. Przemoc psychiczna pojawiła się w pracy. Tym razem miała twarz współpracowników. Cicha nagonka, ignorowanie, deprecjonowanie. Przełożeni wiedzieli. Jeśli nie uczestniczyli – to przyzwalali. Nikt nie poniósł konsekwencji. Ofiara odeszła z pracy. Licząc, że kolejna będzie lepsza.

Służba zdrowia – „to nie mój problem”

Wizyta w prywatnej klinice psychiatrycznej. Pacjentka przyszła po przedłużenie recepty. Zgłoszono jej, że lekarze mają kartoteki i nie trzeba będzie opowiadać wszystkiego od nowa. A jednak nowa lekarka zażądała wywiadu. Gdy padła uwaga, że informacja z recepcji była inna – usłyszała: „to nie mój problem, to panie z recepcji”. Gdy wyraziła niezadowolenie, lekarka rzuciła: „proszę sobie iść do kierownika. Albo gdzie chce. Może pani donieść.” Wyszła z poczuciem obcości i pogardy. To miała być przestrzeń pomocy.

Sąsiedzi – „pies sika ze strachu”

Kobieta wyszła z psem – szczeniakiem. Sąsiadka zaczęła ją wyzywać, bo „za często wychodziła”. Grożono jej odebraniem psa. Córka sąsiadki rozbiła ciecz na jej drzwiach, wyzywała, waliła w okna. Sprawa skończyła się na policji. Dopiero później wyszło na jaw, że sąsiedzi trzymali w szopie lewy towar i przeszkadzało im, że ktoś zbyt często przebywa w okolicy. Po tej traumie pies zaczął reagować lękowo – dziś sika, gdy słyszy głos sąsiadki.

Współczesność – „jak nie będziesz z nim chodzić, to ci pokażą”

W jednej ze szkół podstawowych uczennica stała się ofiarą nękania, które zaczęło się od odrzuconych zalotów. Chłopiec przez jakiś czas przynosił jej prezenty i próbował zwrócić na siebie uwagę. Gdy dziewczynka konsekwentnie odmawiała, rozpoczęło się systematyczne wyzywanie, nagabywanie i przemoc psychiczna. Do sprawy dołączyli jego koledzy – pojawiły się groźby, nagrania, nagonka.

Pedagog szkolna zarzuciła matce dziewczynki, że jej wypowiedzi są „zbyt emocjonalne”. Zamiast wsparcia – dystans.

Sprawa formalnie trafiła do instytucji, zapowiedziano rozprawę z udziałem piętnastu osób. Ale chłopak wciąż nie poniósł konsekwencji.

Matka dziewczynki boi się puszczać córkę z domu, nawet po chleb.

Nie wie, czy wróci.

To nie są już „żarty” – to współczesna wersja przemocy, ostrzejsza niż ta, której doświadczali uczniowie w latach 90.

A schemat pozostaje ten sam:

to ofiara musi się ukrywać, milknąć, znikać.

Statystyki, które nie krzyczą – ale powinny

Według danych Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, ponad połowa uczniów w Polsce doświadcza przemocy rówieśniczej, a duża część z nich nigdy nikomu o tym nie mówi.

W badaniu CBOS z 2022 roku 58% nastolatków przyznało, że było ofiarą przemocy słownej, 31% – fizycznej, a 43% – wykluczenia społecznego.

Aż 70% uczniów twierdzi, że nauczyciele wiedzieli o sytuacji i nie reagowali.

Powód? Najczęściej: „bo to nie ich sprawa”, „bo nie chcieli się mieszać”, „bo bali się konsekwencji”.

Dzieci zostają z tym same.

Dorośli odwracają wzrok.

System działa tylko do momentu, gdy trzeba wypełnić tabelkę.

Nie wtedy, gdy trzeba ochronić dziecko.




 

To dorośli uczą, że można kogoś ignorować, wyśmiewać, zniszczyć – i przejść nad tym do porządku dziennego.

To dorośli uczą, że jak ktoś jest biedny, cichy i dobry – to nie warto go słuchać.

To dorośli pokazują, że przeprosiny zamykają temat.

Że system jest silniejszy od wrażliwości.

Że lepiej milczeć, niż stawać po stronie słabszego.

Zdecydowana większość agresorów z tych historii pochodziła z rodzin rozbitych: przemocowych, alkoholowych, z problemami lojalności i zdrady.

Ofiary – to najczęściej dzieci z ubogiej klasy średniej.

Ciche. Wychowane z szacunkiem do innych.

Niewystarczająco przebojowe, by się „obronić po swojemu”.

Jakby było ciche przyzwolenie na czystkę społeczną – selekcję, kto zasługuje na godność, a kto nie.

Ci, którzy przeżyli takie dzieciństwo, nie wychodzą z niego w pełni.

Zostaje zrujnowana psychika, poczucie własnej wartości, lęk przed światem.

Jaką będą mieć przyszłość?

Czy będą potrafili się utrzymać? Kochać? Ufać?

Czy zostaną skazani na zasiłek, samotność, bezdomność?

Tylko dlatego, że nikt kiedyś nie powiedział: „Wystarczy.”

Dlaczego nikt nie zatrzymuje agresora?

Dlaczego nawet jeśli szkoła powiadomi rodziców – nic się nie zmienia?

Dlaczego przemoc psychiczna nie jest traktowana poważnie, dopóki nie wydarzy się coś fizycznego?

Co możemy zrobić?

Nie milczeć.

Nie umniejszać.

Nie traktować emocji dziecka jak fanaberii.

Nie zostawiać go z przemocą „na przeczekanie”.


Ten tekst nie zmieni świata.

Ale może sprawić, że jedna osoba się zatrzyma i nie powie: „To nie moja sprawa.”

Bo każda przemoc, którą ignorujesz – staje się twoją przemocą.