Jak korzystamy z praw, o które walczyły feministki.
Klara nie uważa się za feministkę. Nie dlatego, że jest przeciwna równości – po prostu mówi, że „to nie jej świat”. Nie chodzi na protesty, nie robi aktywistycznych stories, nie pisze postów z hasztagiem #siostrzeństwo. Chce po prostu żyć po swojemu – mieć swobodę wyboru, poczucie sprawczości i święty spokój. A jednak jej codzienność to dowód na to, że feminizm działa. I że bez niego jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej.
Tego ranka Klara wstała późno. Pracuje jako graficzka w agencji reklamowej, zdalnie – z kawą w jednej dłoni, psem pod stołem i Excellem otwartym w drugiej zakładce. Skończyła ASP, potem dorobiła kurs UX, teraz uczy się animacji, bo „świat nie stoi w miejscu, a ona lubi wiedzieć, dokąd zmierza”. Lubi niezależność. Z klientem rozmawia po imieniu. Potrafi wycenić swoją pracę. Wie, ile jest warta. Nikt nie musi jej tego mówić.
Dziś nie gotuje. Wpadła do sklepu, wzięła gotową lasagne i wrzuciła ją do piekarnika z czystym sumieniem. Je wszystko – mięso, warzywa, czasem śmieciówkę. Nie tłumaczy się nikomu, dlaczego nie stoi przy garach. A jutro? Ugotuje danie jednogarnkowe na trzy dni – bo tak jej wygodnie. Nie dlatego, że „trzeba”, ale dlatego, że może decydować. O tym, co zje. Kiedy. I z kim.
Po południu ogarnia poprawki do projektu, wystawia fakturę, zbywa jednego marudnego klienta i wraca do szkicu plakatu dla fundacji wspierającej kobiety w kryzysie. Robi to pro bono. Nie dlatego, że chce „zbawiać świat”. Po prostu wierzy, że jeśli może coś zrobić – to robi. Wieczorem idzie na spotkanie z Martą – przyjaciółką z liceum, która jest dziś pełnoetatową mamą trójki dzieci. Marta właśnie zostawiła dzieci z ich tatą i wyrwała się na dwie godziny pogaduch. Sączą prosecco i śmieją się z dawnych historii, komentują nowe. Nikt nikogo nie ocenia. Nikt nie udaje, że ma wszystko pod kontrolą. Jest przestrzeń. Jest zrozumienie. Jest siostrzeństwo – choć żadna z nich tak tego nie nazwie.
W weekend Klara odwiedzi mamę. Czasem się kłócą. Mama mówi, że Klara ma za dużo luzu i za mało planów. Klara uśmiecha się pod nosem, pokazuje mamie przepis na krem z dyni i obie stają przy kuchennym blacie. Jedna kroi cebulę, druga się wzrusza. Współczesność spotyka przeszłość. I obie – choć inaczej – wiedzą, jaką cenę trzeba zapłacić za głos, za niezależność, za życie po swojemu.
Bo Klara może to wszystko robić dzięki prawom, o które ktoś kiedyś musiał zawalczyć
- Może uczyć się, studiować, zmieniać zawód i rozwijać się, bo inne kobiety – takie jak Narcyza Żmichowska – walczyły o dostęp do edukacji, gdy nikogo poza klasztorem nie interesował rozwój intelektualny kobiet.
- Może decydować, czy i kiedy będzie matką, czy dziś gotuje, czy zamawia jedzenie, czy żyje sama, czy z kimś, bo przez dekady kobiety walczyły o prawo do samostanowienia. I o to, by nie być definiowaną przez cudze oczekiwania.
- Może pracować i negocjować wynagrodzenie, bo inne wcześniej musiały udowadniać, że ich praca nie jest „dodatkiem do pensji męża”.
- Może angażować się, udzielać głosu, działać publicznie, bo kobiety wywalczyły prawa wyborcze i możliwość uczestniczenia w debacie. Dziś Klara ma nie tylko prawo głosu – ma prawo być słyszana.
- Może czuć się bezpieczniej, bo prawo wreszcie zaczęło traktować przemoc domową jako przestępstwo – nie „sprawę prywatną”.
Klara nie musiała o te prawa walczyć. Ale może je pielęgnować.
Współczesne feministki często nie noszą haseł na banerach. Pracują po cichu – w fundacjach, na salach sądowych, w mediach, w szkołach. Prowadzą kampanie społeczne. Zbierają podpisy. Reagują, kiedy prawa kobiet są łamane. Uczą młodzież, że granice istnieją. Budują systemy wsparcia tam, gdzie państwo zawodzi. I nie robią tego „dla siebie”. Robią to, bo wiedzą, że prawa zdobyte – można stracić.
Ale nie trzeba być aktywistką, by je pielęgnować.
Klara dba o nie codziennie. Reagując, gdy ktoś rzuca seksistyczny komentarz. Wspierając inne kobiety. Ucząc się historii. Wybierając świadomie polityków. Nie wstydząc się swojej siły. I nie przepraszając za to, że chce czegoś więcej.
Nie musi mówić: „jestem feministką”. Ale to, że może żyć tak, jak żyje – to owoc feminizmu.
I właśnie dlatego warto pamiętać, jak korzystamy z praw, o które walczyły feministki.
Nie po to, by się wstydzić. Po to, by wiedzieć, komu to zawdzięczamy. I by nie dopuścić, by ktoś nam to kiedyś zabrał.
I właśnie dlatego warto pamiętać, jak korzystamy z praw, o które walczyły feministki.
Nie po to, by się wstydzić. Po to, by wiedzieć, komu to zawdzięczamy. I by nie dopuścić, by ktoś nam to kiedyś zabrał.