Duży nie znaczy lepszy – kilka słów o zaangażowaniu, nie rozmiarze
O tym, że nie długość gra rolę, a obecność, inicjatywa i szacunek – w łóżku i poza nim.
W mediach społecznościowych nie brakuje szyderstw z męskich przyrodzeń – najczęściej tych „mniejszych”. Kobiety żartujące na TikToku, memy, komentarze. A ja się pytam: a co z tymi dużymi, którzy nie potrafią ich używać?
Spotkałam kiedyś mężczyznę, który miał – jak sam to ujął z dumą – 20 centymetrów szczęścia. Tyle że… szczęścia z tego nie było. Położył się na wznak, nago, i rzucił tylko „no już”. Skinienie głową – i miałam go „obsłużyć”. Zero gry wstępnej, zero zainteresowania, zero kontaktu. Jakbyśmy się umówili na zabieg stomatologiczny, a nie seks. Był drętwy jak kłoda. Ja próbowałam coś z tego wyciągnąć, zainicjować cokolwiek, ale on czekał aż zrobię wszystko sama. Gdy później zaczął na mnie narzekać, że „nudno”, zrobiło mi się zwyczajnie przykro. Bo seks to nie solowy występ, tylko duet. Po trzech miesiącach odpuściłam. Odeszłam.
I teraz powiem coś ważnego: o seksie warto rozmawiać. Może nie hiper-technicznie, żeby nie zabić chemii, ale flirt, fantazje, granice, potrzeby – to jest esencja dojrzałej relacji. Tylko że po takich doświadczeniach nawet nie chciało mi się już próbować. Możesz mnie osądzać – że leniwa, że roszczeniowa. Ale to nie ty musiałabyś przez to przechodzić. Ja już wiem, że mam prawo oczekiwać od partnera jednego: komunikacji. Niech się odezwie, niech coś zaproponuje, niech da znać, że tam w ogóle jest.
Drugi przypadek był podobny, choć mężczyzna dużo starszy. I, jak sądziłam, bardziej doświadczony. Tylko że znów się przeliczyłam. Scenariusz ten sam: on się kładzie, mówi, że mnie rozbierać nie będzie, i czeka. Myślałam, że czegoś się przy nim nauczę. A nauczyłam się jednego – że dojrzałość nie zawsze idzie w parze z empatią. Czułam się jak przedmiot. Byłam ciasna – dawno nie współżyłam – i nawet tego nie zauważył. Ani słowa. Zero czułości. Zero troski. Leniwy, niechętny, bierny. Więc moja lista oczekiwań wobec partnera znów się wydłużyła.
I wiesz co? Obaj ci panowie mieli duże przyrodzenia. Tylko co z tego? Nie liczy się rozmiar. Liczy się to, czy ktoś umie go użyć. Czy się angażuje, czy mu zależy, czy jest na tak. Bo ja też jestem człowiekiem. Chcę czuć się pożądana, a nie wykorzystana. Czasami miałam wrażenie, że w ich oczach jestem jak darmowa prostytutka – do „obsługi”, bez wzajemności. Tylko że ja mam swoją zasadę:
jak już za darmo, to przynajmniej chcę mieć orgazm.
Bo wartość seksu nie mierzy się centymetrami, tylko szacunkiem, uważnością i… no właśnie – wzajemnością.