Energia żeńska, męska… a może po prostu ludzka?
Kiedyś już to słyszałam. O tych energiach. Najpierw na Instagramie – gdzie trenerzy rozwoju osobistego sypią tym jak brokatem na dziecięcej laurce. Męska energia, żeńska energia, harmonia, biegunowość. Wszystko pięknie opakowane w estetyczne wideo i kadry z Bali. Scrollowałam i myślałam: może to komuś pomaga. Ale mnie nie przekonywało.
Aż któregoś dnia spotkałam znajomą. Inteligentna, świadoma, zorientowana w temacie. Wytłumaczyła mi to wszystko rzetelnie – yin, yang, równowaga, energia dająca i przyjmująca. Słuchałam z ciekawością. Naprawdę się starałam. Ale im więcej słuchałam, tym bardziej czułam, że coś tu nie gra.
Bo warto wiedzieć, skąd to się w ogóle wzięło.
Pojęcia „żeńskiej” i „męskiej” energii mają swoje źródła w filozofii taoistycznej, która zakłada istnienie dwóch przeciwstawnych, lecz uzupełniających się sił – yin i yang. Yin symbolizuje noc, wodę, miękkość, spokój. Yang – dzień, ogień, dynamikę, działanie. To był sposób opisu naturalnych cykli i zależności w świecie, a nie instrukcja obsługi kobiety i mężczyzny. Każdy człowiek nosi w sobie te siły. One się przenikają, zmieniają w czasie, współistnieją.
Z czasem jednak Zachód zrobił z tego uproszczony model relacji. „Żeńska energia = bądź łagodna i otwarta”, „męska = decyduj i prowadź”. Tyle że w tym uproszczeniu zgubiono coś kluczowego – głębię i kontekst.
Zaczęłam więc sprawdzać. Czy w psychologii istnieje coś takiego jak „żeńska” i „męska” energia? Odpowiedź: nie. To nie są pojęcia naukowe. To metafory. Konstrukty kulturowe, które – choć mogą być dla niektórych pomocne – nie mają potwierdzenia w badaniach.
Psychologia mówi raczej o cechach osobowości, temperamentach, schematach poznawczych, nie o „energetycznych biegunach”. Teorie takie jak Wielka Piątka (Big Five) czy modele tożsamości płciowej są bardziej precyzyjne i – co ważne – neutralne światopoglądowo.
A życie? Codzienność? Widzę wokół siebie ludzi, którzy noszą w sobie i siłę, i delikatność. I kobiety, które są zdecydowane, i mężczyzn, którzy potrafią słuchać z empatią. I wszystko to dzieje się bez konieczności tłumaczenia tego „dominacją energii”.
Kiedyś w rozmowie z kolegą pozwoliłam sobie na bardziej stanowczy ton. Powiedziałam, co myślę, bez owijania w bawełnę. A on – z pełną powagą – zapytał, czy mój partner też tak uważa.
Nie, nie konsultowałam swojej wypowiedzi z nikim. Dlaczego miałabym to robić? Po prostu miałam swoje zdanie. I to wystarczyło, żeby uznał, że za moją asertywnością musi stać jakiś mężczyzna.
Ten drobny epizod świetnie pokazuje, jak silnie funkcjonują w nas stereotypy. Kobieta, która mówi zdecydowanie? Musi mieć „męski wpływ”. Bo przecież kobiety są łagodne, delikatne, zgodne… prawda?
Nieprawda.
Nie jestem mniej kobieca, bo wiem, czego chcę. I nie jestem bardziej duchowa, kiedy gram łagodność. Cecha to nie płeć. Temperament to nie energia. I to, że ktoś nie radzi sobie z cudzą stanowczością, nie oznacza, że trzeba ją uzasadniać jakąś „męską obecnością”.
Dlatego zamiast tłumaczyć własne zachowania mistyczną teorią, wolę mówić o sobie prosto: jestem człowiekiem z określonymi cechami, potrzebami, doświadczeniami. I nie potrzebuję do tego mitologii.
Źródła i dalsza lektura:
- Taoistyczne korzenie yin i yang – klasyczna koncepcja z “Tao Te Ching” autorstwa Laozi, interpretowana jako metafora równowagi, a nie jako przyporządkowanie cech płciom.
- Psychologia osobowości – Wielka Piątka (Big Five):
McCrae, R. R., & Costa, P. T. (1997). Personality trait structure as a human universal. American Psychologist, 52(5), 509–516.
Link do przeglądu: https://doi.org/10.1037/0003-066X.52.5.509 - Stereotypy płciowe i percepcja społeczna:
Eagly, A. H., & Wood, W. (2012). Social role theory. In P. A. M. Van Lange, A. W. Kruglanski, & E. T. Higgins (Eds.), Handbook of theories of social psychology (Vol. 2, pp. 458–476).
Przegląd: https://doi.org/10.4135/9781446249222.n49