Franklin i dziewczynka z planem na życie
Znałam kiedyś dziewczynkę, która z zupełną powagą – taką, co nie znosi sprzeciwu – powtarzała, że w przyszłości będzie sławna i bogata. Mówiła to z takim przekonaniem, jakby zamówiła już los na loterii życia i teraz tylko czekała na dostawę. Nie znała jeszcze podatków, wypłat „na rękę”, ani mechanizmu wypalenia zawodowego. Ale miała plan. I – co zabawne – wierzyła, że to wystarczy.
Minęły lata. Dziewczynka dorosła. Nie została celebrytką, nie dorobiła się willi z basenem. Zamiast tego – zaczęła czytać. Dużo i zachłannie. Zwłaszcza o tych, którzy coś po sobie zostawili – nie tyle majątek, co myśli. I któregoś dnia trafiła na Benjamina Franklina. Tak, tego od piorunochronu. Okazało się, że miał on całkiem sporo do powiedzenia o tym, jak ogarniać życie.
Książka Steve’a Shipside’a „Benjamin Franklin. Droga do dobrobytu” to zbiór 52 zasad, które Franklin kiedyś spisał, a autor przeredagował tak, by dzisiejszy czytelnik mógł się w tym połapać bez doktoratu z historii. Każda zasada to mała pigułka praktycznej mądrości. Nie obiecuje cudu. Ale jeśli ktoś ma więcej cierpliwości niż kontentu z TikToka – może coś z tego wynieść.
Rozdziały noszą zaskakujące tytuły – „Zjadanie słonia”, „Tra la la la la” – i choć brzmi to jak piosenka z przedszkola, w środku czekają konkretne, życiowe obserwacje. Na przykład: „Możemy dać radę, ale nie możemy nikogo prowadzić”. Dziewczynka – teraz już całkiem dorosła – przyznała, że długo próbowała robić dokładnie odwrotnie. Doradzać. Poprawiać. Wciskać innym swoje złote zasady. Aż w końcu zrozumiała, że jedynym człowiekiem, którego naprawdę może ogarnąć, jest ona sama.
Franklin pisał o rzeczach, które dziś wracają pod szyldem „rozwój osobisty”, tylko bez tandetnego błysku. Wygląd, komunikacja, uczciwość wobec siebie – to nie są dodatki do sukcesu. To jego fundamenty.
Nie wiem, czy ta dziewczynka jeszcze wierzy w wielką karierę i luksus. Ale patrząc na to, jak mówi dziś o jakości życia, o wartościach, o czytaniu biografii zamiast poradników z okładką w złocie – myślę, że znalazła coś więcej niż „sławę i bogactwo”. Znalazła swój własny sposób, żeby mieć z tego świata coś, co zostaje na dłużej.