Jesteś tylko tłem. On gra o coś innego.

Jeśli mężczyźni głośno mówią, że mają problemy z kobietami – że one są takie, owakie, niezdecydowane, trudne, wyrachowane – to nie chodzi im o wszystkie kobiety. Chodzi im o ładne kobiety. O tak zwane „dupy”.

To do nich odnoszą swoje żale. To im przypisują gierki, manipulacje i chłód. Bo to je chcą zatrzymać, mimo że nie dostają od nich tego, czego chcą. Chcą je zmienić, „naprawić”, przekształcić na własną modłę. A przy okazji nie wypuścić z rąk. Bo to są fajne dupy. Ładne. Z klasą. Zasięgiem. Urodą.

A ja? Jako ta mniej efektowna, bardziej zwyczajna? Byłam tłem.

Wykorzystaną, by tamta poczuła konkurencję. Zagrano mną – i to nie raz. Bo ja nie zadeklaruję się za szybko, nie rzucam się na szyję, nie pcham się do łóżka. Więc można mnie potraktować jak taktyczny przystanek. Pogadać, pokokietować, poudawać zainteresowanie. Byle tylko ta, o którą naprawdę chodzi, zauważyła. Byle się poruszyła. Byle ruszyła dupę.

On nie chce mnie. Bo gdyby chciał, to by nie odwlekał spotkania. Nie ignorowałby wiadomości. Nie przeciągałby wszystkiego w nieskończoność. I nie bawiłby się w domysły.

Czasem chodzi jeszcze o coś innego. O danie tej ładniejszej satysfakcji. Pokazanie, że wygrała rywalizację – bo przecież była inna, gotowa, lepsza. Tylko że ta „rywalizacja” była ustawiona od początku. Bo on ze mną nie rozmawiał. Nie wychodził z inicjatywą. Nie inwestował ani czasu, ani uwagi. Wiem to. Widziałam. Czułam.

Więc jak się z tym czujecie, panowie? Że zdradziłam waszą małą tajemnicę? Spokojnie. Nie wszystkie kobiety to przeczytają. To będzie tylko odsetek. Reszta i tak wciąż będzie „chodliwym towarem”. Jak nie ta, to inna. Jak nie dziś, to jutro. Zmienicie strategię. Albo zrobicie sobie przerwę przy takiej jak ja. Bo coś z tym czasem trzeba robić.

A potem? Potem, po dwudziestu latach małżeństwa, pójdziecie do tej, którą zawsze chcieliście mieć. Bo tamta była tą prawdziwą. Tą wyśnioną. A ja byłam tylko rozdziałem, który miał was przez coś przeprowadzić.

Więc dziewczyno – jeśli on się nie angażuje, jeśli po roku nie ma żadnych jasnych deklaracji, jeśli czujesz się jak opcja zapasowa albo tło w cudzej historii – uciekaj. Serio. Uciekaj.

Nie oglądaj się. Nie pytaj „czy to coś mogło się udać”. Zainwestuj w siebie. To jedyna inwestycja, która naprawdę się zwraca. I to nie na 5 czy 10%. Na 200%.