Randki z dystansem, czyli jak nauczyć się przyjmować odmowę i nie oszaleć.

Randki są jak casting do filmu, którego jeszcze nikt nie napisał. Niby wszyscy wiedzą, po co przyszli, ale scenariusz i tak pisze się na bieżąco. Niektórzy próbują grać główną rolę, inni przemykają jako statyści. Bywa różnie. I całe szczęście.

Przez lata nasłuchałam się, że jak ktoś cię odrzuci, to trzeba usiąść z kubkiem lodów i płakać przy ekranie. A potem poprawić makijaż, nauczyć się czegoś o sobie i wrócić silniejszą. Otóż nie. Można po prostu pójść na spacer. Albo – uwaga – zjeść kolację w samotności i mieć się całkiem dobrze.

Nie tracisz czasu, jeśli od początku mówisz wprost: „poznaję ludzi, randkuję, sprawdzam”. Do trzech razy sztuka. Jeśli po kilku spotkaniach czujesz, że to jednak nie to – odpuszczasz. Nie z wyrzutami sumienia. Z klasą. Albo z gracją. Albo przynajmniej z uprzejmym „dzięki za wspólną kawę”.

To naprawdę wystarczy.

Wiem, brzmi to może zbyt zdroworozsądkowo. Ale czasem wystarczy spojrzeć z boku. Kiedyś wydawało mi się, że niektórzy mężczyźni to ideały – aż do momentu, gdy zaczynali mówić. Albo nie przestawali. Albo mówili coś, po czym człowiek już wiedział, że to nie jest ta sama planeta. I wtedy przychodzi ta kojąca myśl: „dobrze, że miałam szansę go poznać, zanim zaczęłam planować wspólne święta”.

Czasami to ty dostajesz odmowę, a czasami to ty ją wypowiadasz. Różnica? Żadna. W obu przypadkach dowiadujesz się czegoś istotnego: że to nie ten kierunek. Że to nie wasza historia. Że jeszcze nie teraz – albo nigdy. I nie ma w tym nic złego.

Bywa też, że ktoś nie przyjmuje odmowy z klasą. Myśli, że skoro raz się uśmiechnęłaś, to już można dopisać wasze inicjały na drzewie. I kiedy słyszy „nie”, nie wie, co z tym zrobić. Czasem wystarczy spokojnie się oddalić. Czasem trzeba powiedzieć stanowczo. A czasem... nagrać dla świętego spokoju. Życie.

Jako projektantka mam tę przewagę, że widzę, co się dziś „klika”. Kto ma wzięcie, kto zyskuje w oczach algorytmu, a kto tylko w naturalnym świetle. Wiem też, że jeśli ktoś wybiera młodszą, z bardziej instagramową talią – to jego wybór. Nie mam o to pretensji. Sama też mam gust. I prawo do niego.

Randki to nie egzaminy. Nikt nie stawia ocen. To raczej spotkania z nieznajomym, który może zostanie na chwilę, może na dłużej, a może tylko na czas jednej rozmowy. Ale nawet z takiej rozmowy można coś wynieść – choćby przekonanie, że następnym razem wybierzesz lepiej. Albo szybciej się zorientujesz.

Bo wiesz – to, że ktoś ci odmówił, nie znaczy, że coś z tobą nie tak. To może po prostu znaczyć, że dzięki tej odmowie jesteś o krok bliżej do poznania kogoś, z kim faktycznie będzie warto zostać. Albo lepiej – jesteś bliżej siebie.

A jak mówiła niebieska ryba z bajki – mówi się trudno i płynie się dalej. Albo jak kto woli – idzie na kolejne spotkanie, z dystansem i uśmiechem. Bez oczekiwań, ale z gotowością, żeby się zdziwić.