Dlaczego kobiety trzęsą tyłkiem, żeby nie tankować auta?
Niektóre influencerki są jak podręcznik z czasów, gdy „kobiece sztuczki” były sposobem na przetrwanie. Tyle że dzisiaj nie jesteśmy w 1825 roku. Jesteśmy w 2025 – i serio nie musimy nikogo uwodzić, żeby mieć zatankowane auto.
A jednak widzimy filmik. Dziewczyna w szortach tak krótkich, że można by się zastanowić, czy to jeszcze ubranie czy już strategia reklamowa. Chodzi o to, by „stary nigdy więcej nie pozwolił ci tankować auta sama”. Bo przecież widok jej tyłka przy dystrybutorze ma działać jak Pavlov na kierowców z penisem.
W opisie czytamy: „Działaj sposobem, a nie siłą”. Czyli nie musisz nic umieć, wystarczy odpowiedni kąt kamery. Seksualność jako karta przetargowa. Taniec na granicy prostytucji, ale opakowany w empowerment, w „siłę kobiecości”, w „radź sobie jak umiesz”.
Bo przecież cywilizacja to nie system wartości, tylko układ wygody. A skoro można się nie przemęczać i zyskać – to dlaczego nie? To pytanie wraca jak bumerang. I czasem brzmi niewinnie. Ale w zestawie z ładną buzią, wysokim algorytmem i brakiem refleksji – zamienia się w instrukcję dla dziewczyn, które jeszcze nie zdążyły nabrać pewności siebie bez rozbierania się.
To nie jest humor. To nie jest spryt. To sugestia: „pokaż tyłek, a świat stanie się łatwiejszy”. A później ludzie pytają, dlaczego młode kobiety czują się zagubione, niedoceniane i bezbronne. Może dlatego, że kiedy szukają wzoru, dostają trik.
Wolność nie wygląda jak pośladki na stacji benzynowej. Wolność to wybór – również ten, żeby nie musieć być zabawną wersją striptizerki, by zasłużyć na zatankowane auto.
A teraz pytanie z drugiej strony: dlaczego ten facet z nią w ogóle jest?
Może myśli, że kiedyś wydorośleje. Że tyłek zostanie, a cała reszta się „ułoży”. Albo że to tylko faza, którą się przechodzi. Może pasuje mu taki układ – dopóki to on płaci, to on ma kontrolę. A może zwyczajnie mu się nie chce szukać czegoś więcej. Estetyka się zgadza, więc temat zamknięty. Do czasu, aż będzie płakał, że „obrana ze skóry”, że „kochała tylko kasę”, że „zmieniła się nie do poznania”.
Tylko że ona się nie zmieniła. Od początku grała „sposobem”. Od początku stawiała na wygląd, nie na relację. I on to kupił. Dostał dokładnie to, na co się zgodził – tyle że bez paragonu i bez gwarancji.
Bo czasem to nie ona jest przebiegła. Czasem to on jest naiwny. I to też jest jakaś forma lenistwa.
A może nie naiwny – tylko spragniony. Nie relacji, tylko potwierdzenia. Bo przecież jeśli ona chce z nim być, to znaczy, że coś znaczy. Że wygrał. Zdobył taką, jakiej „nie powinien mieć”. I przez chwilę jest kimś więcej. Do czasu, aż zrozumie, że nie zdobył partnerki, tylko wyzwanie. A wyzwania nie zostają – czekają, aż ktoś przelicytuje.
Nie chciał być samotny. Nie chciał refleksji. Chciał efektu. A teraz efekt ma więcej followersów niż on sam ma argumentów.