Dlaczego on milczy, a ona nie wie o co chodzi? O komunikacji, która nie istnieje
Nie wszyscy ludzie są zimni. Niektórzy po prostu nigdy nie nauczyli się mówić.
I nie chodzi tu o nieumiejętność składania zdań czy braki w słowniku emocji. Chodzi o nawyk unikania konfrontacji. O chłodne spojrzenia, które mają znaczyć „widzisz, jak mnie ranisz?”, ale nie znaczą nic, jeśli nie zostaną przetłumaczone. O westchnienia, które mają być manifestem bólu, a są tylko hałasem w tle. O te wszystkie gry w domyśl się, które kończą się gorzej niż kiepski serial.
On najpierw był czuły, uważny, zaangażowany. A potem nagle coś się zmieniło. Nie powiedział dlaczego. Po prostu zaczął traktować ją tak, jak ona – jego. Lustro. Kara. Milczący protest.
I tak kręci się karuzela wzajemnych rozczarowań. Ona nie wie, co się dzieje. On nie mówi, bo „i tak nie zrozumie”. Ona zaczyna szukać winy w sobie. On czeka, aż ona „sama się domyśli”. Ona widzi chłód. On widzi sprawiedliwość. I oboje czują się niezrozumiani.
Czy naprawdę tak trudno powiedzieć: „Kiedy mówisz do mnie w ten sposób, czuję się zraniony”? Nie: „ranisz mnie”, tylko: „kiedy wczoraj powiedziałaś, że jestem jak dziecko, które trzeba pilnować – poczułem się zlekceważony”. Zawsze sytuacja. Zawsze konkret. Inaczej to tylko para w emocjonalnym czajniku.
Na początku to będzie trudne. Najpierw będziesz wracać do tych sytuacji na chłodno, po czasie. Ale jeśli dasz sobie szansę – jeśli pozwolisz swojemu umysłowi wychwytywać te momenty – z czasem zaczniesz mówić to od razu. Nie z krzykiem. Nie z pretensją. Po prostu: „tak się czuję, kiedy to robisz”.
Trenerzy życia mówią tu czasem mądrze. Mężczyźni powinni mówić, co czują. A jeśli spotkają się z wyśmiewaniem – nie udawać, nie mścić się, nie stosować gierek – tylko wstać i odejść. I kobiety też. Każdy.
Bo jeśli nie umiesz rozmawiać, to przynajmniej umiej się wycofać z godnością.
Nie każdy chłód jest oznaką siły. Czasem to po prostu komunikacyjna niepełnosprawność ubrana w dumę.