Gdy mówi „poczułem się niewystarczający”, a chodzi o kontrolę
Nie każdy facet, który mówi o emocjach, umie się nimi dzielić. Nie każdy, kto używa słów takich jak „intymność”, „bliskość” czy „porozumienie”, potrafi je stworzyć. Czasem używa ich po to, żeby cię zamknąć w klatce wstydu. Żebyś przestała chcieć, pragnąć, proponować. Żebyś się cofnęła — zanim znów „go zranisz”.
Nie, to nie jest tekst o psychopatach. To tekst o zupełnie zwykłych chłopakach. Miłych. Grzecznych. Takich, co ci zrobią herbatę i poproszą, żebyś „mówiła wprost, o co ci chodzi”. A kiedy powiesz — strzelą focha na dwa tygodnie, a potem zapytają, czemu jesteś taka zdystansowana.
Wyskok z Kamasutrą. Niby nic. Przekartkowana książka, uśmiech, może pytanie: „spróbujemy czegoś nowego?”. On powinien się ucieszyć, prawda? Zainteresowanie. Zaangażowanie. Przestrzeń do eksplorowania wspólnych granic. Tak działają zdrowe relacje.
Ale nie te, w których jedna strona boi się własnej niepewności tak bardzo, że każdą inicjatywę partnerki odbiera jako zagrożenie. I nie dlatego, że jesteś wulgarna, dziwna albo „za bardzo”. Tylko dlatego, że on nie umie przyjąć, że możesz czegoś chcieć. I że to nie znaczy: „on nie wystarcza”.
W jego świecie, pragnienia kobiety są jak egzamin. A on nie chce oblać. Więc zamiast próbować, powie ci, że nie powinnaś była tego mówić. Że się poczuł gorszy. Że teraz jest mu przykro. I patrzy na ciebie takim wzrokiem, że aż masz ochotę przeprosić. Choć nie zrobiłaś nic złego.
To jest subtelna manipulacja. Wysokopoziomowa. Niewykrzyczana. Taka, której się nie da zacytować jako dowodu w rozmowie z koleżanką. Ale zostaje z tyłu głowy. Sadzonki winy. Kiełki wstydu.
I nagle jesteś kobietą, która już nie proponuje nic nowego. Nie mówi o swoich fantazjach. Nie dotyka trudnych tematów. Bo „a co, jeśli znów poczuje się niewystarczający?”
Znasz ten mechanizm?
To nie był chłopak zły. To był chłopak niegotowy. Zraniony wcześniej, wychowany w cieniu ojca alkoholika, może z sercem jak sito. Ale ty nie jesteś jego terapią. Nie jesteś rekonstruktorem męskiego ego.
I jeśli on przy braku otwartości na ciebie sięga jeszcze po broń wstydu — to nie jest związek. To jest gra. Tylko że stawką jesteś ty. Twoja energia. Twoja ciekawość. Twoje poczucie bezpieczeństwa.
Nie daj się spacyfikować. Bo jak raz zaczniesz się cofać — przestaniesz być sobą. Zostanie wersja 2.0: wygodniejsza, cichsza, „niewystarczająco ciekawska”.
Nie kupuj tej narracji. Bo nie chodziło mu o bycie „niewystarczającym”. Chodziło o to, żebyś przestała być wymagająca.
A ty masz prawo być wymagająca. Masz prawo oczekiwać bliskości, otwartości, wzajemności. Masz prawo chcieć — nie tylko trwać.
Piszę ten tekst dla siebie sprzed kilku lat. Tej, która czuła się winna, choć tylko chciała być bliżej. Tej, która zastanawiała się, czy nie chciała za dużo. Dziś już wiem, że nie chciała za dużo. Chciała równego partnera. I to nie było ani zbyt śmiałe, ani zbyt wcześnie. To było uczciwe.