To nie hipokryzja. To życie.
Kobieta, która decyduje o ciąży, nie jest sprzeczna sama w sobie. Jest po prostu człowiekiem – z decyzjami, które nie mieszczą się w jednym memie.
W internecie krąży grafika. On mówi: „Chcę to dziecko”. Ona: „To moje dziecko, zdecyduję, czy je urodzę.” On: „Nie będę płacił alimentów.” Ona: „Będziesz, bo to twoje dziecko.”
Tysiące udostępnień. Setki komentarzy w stylu: „Właśnie takie są zj***ne współczesne baby.” Zero refleksji. Za to pełna gotowość do pogardy.
Tylko że ten mem nie pokazuje hipokryzji kobiet. Pokazuje, jak bardzo niektórzy nie rozumieją realiów życia. Bo to nie są dwie różne wersje tej samej kobiety, tylko dwa różne scenariusze. Albo jeden człowiek w różnych momentach życia – z innym kontekstem, innym doświadczeniem, inną perspektywą.
To nie jest teatr sprzeczności. To rzeczywistość. W której każda decyzja – o aborcji, o macierzyństwie, o alimentach – wynika z czegoś więcej niż internet by udźwignął. Z sytuacji, emocji, zasobów. A nie z logiki mema, który próbuje rozrysować życie czarnym pisakiem na białym tle.
Niektóre kobiety chcą dziecka, inne nie. Jedne decydują się urodzić mimo wszystko, inne nie mają do tego warunków. Część ma wsparcie. Inne są same. I każda jedna podejmuje decyzję na własnym poziomie trudności. To nie „zj***ne współczesne baby”. To różne kobiety w różnych sytuacjach.
To, że kobieta ma prawo decydować o swoim ciele, nie oznacza, że mężczyzna nie ma nic do powiedzenia. Oznacza tylko tyle, że nie jest właścicielem jej brzucha. Że nie może jej zmusić do urodzenia – tak samo jak nie może jej zmusić do usunięcia ciąży. To nie jest gra, w której wynik ustala komentarz z Facebooka.
Jeśli naprawdę zależy ci na tym, żeby mężczyźni nie byli traktowani wyłącznie jako bankomaty – to zacznij od siebie. Bądź obecny. Rozmawiaj. Bierz odpowiedzialność zanim znikniesz z planu zdjęciowego.
Mężczyźni oczywiście tego nie rozumieją. I nawet nie próbują. Łatwiej napisać, że kobiety są „zj***ne”, niż zadać sobie pytanie, skąd bierze się decyzja, której sam nigdy nie będziesz musiał podjąć.
Bo edukacja emocjonalna nie jest trendy. Empatia to ponoć „babskie gadanie”. A odpowiedzialność? No cóż – tylko wtedy, gdy można nią rzucić kobiecie w twarz.
To nie kobiety trzeba wychowywać.
To społeczeństwo trzeba wreszcie douczyć.
Nie z memów. Nie z podcastów. Tylko z życia.
Tego prawdziwego, którego nikt nie ma prawa oceniać, jeśli nie przeszedł przez to samo.