Rosja gra na zmęczenie
Rosja nie potrzebuje fajerwerków, żeby prowadzić wojnę. Jej najskuteczniejszą bronią jest nuda. Nuda przeciągnięta, męcząca, dławiąca. To wojna, która nie ma wybuchu finałowego, tylko kroplę drążącą skałę.
Drony nad Polską, rakiety nad Ukrainą, cyberataki w Niemczech, gazowe szantaże w Europie. To nie spektakularne zwycięstwa, to uparte „mielenie” przeciwnika. Moskwa gra na czas – bo czas działa na jej korzyść. Zachód się męczy szybciej.
My, Europejczycy, chcemy rozwiązań natychmiastowych. Chcemy, żeby wojna się skończyła, żeby wróciła normalność, żeby można było zająć się rachunkami, urlopem i serialem. Rosja wie, że im dłużej trwa chaos, tym większa szansa, że sami powiemy: „dość, niech to się skończy, nieważne jak”.
To nie jest wojna o ziemię. To wojna o cierpliwość. A cierpliwość Zachodu topnieje szybciej niż ruble w kieszeni.
Dlatego właśnie drony nad Polską to nie pomyłka, tylko strategia. Tak jak propaganda, która mówi: „patrzcie, Zachód już się nudzi, a my dalej walczymy”. To komunikat: Rosja nie musi wygrać, wystarczy, że nie przegra.
Ale tutaj wchodzimy my. My nie damy się zmęczyć. Polak potrafi – i potrafi długo. Możemy na chwilę przycichnąć, możemy udawać, że zajęci jesteśmy codziennością. Ale kiedy oni znów wyciągną swoje numery, pokażemy, że cierpliwość to też broń.
Bo myszy harcują, gdy kota nie czują. A my – choć może i nie ryczymy co dzień – siedzimy cicho, patrzymy i czekamy na moment. Rozwiązanie się znajdzie. A wtedy to Rosja odkryje, że strategia „na zmęczenie” zadziałała odwrotnie. To nie my padniemy pierwsi.