Kto tu kogo stracił? Felieton o wartościach, które nie parzą

„Twoja strata” – pisze ona.
„Nie piję, nie palę, gotuję, trenuję, czytam, nie śledzę półnagich kobiet na Instagramie” – odpowiada on.
I jeszcze puenta: „Z całym szacunkiem… TWOJA STRATA”.

Internety zapłonęły. Komentarze fruwały jak confetti po rozwodzie celebrytów. Jedni poklepywali gościa po plecach – „tak trzymać, bratku, jesteś królem wartości”. Inni śmiali się pod nosem – „chłop nie pije i już myśli, że jest towarem luksusowym”. A ja? Ja się pytam – kto tu kogo stracił i według jakich kryteriów?

Bo wiesz, wartość to nie pakiet obowiązków domowych owinięty celofanem samozachwytu. To nie lista kontrolna typu: nie klubuję, nie chleję, czytam – więc jestem lepszy od ciebie. To nie jest gra w punkty za moralność.

Może dla niej „wartości” to nie to, że ktoś codziennie trenuje i nie scrolluje pośladków na TikToku, tylko to, że ktoś potrafi rozmawiać, śmiać się z żartów poniżej pasa albo zjeść pizzę po północy. Może ona woli kogoś, kto ma więcej luzu niż rygoru, i nie zamienia relacji w tabelkę z Excela.

A może...
Może to właśnie jej strata, bo gość był jednym z tych, którzy potrafią nie tylko ogarnąć siebie, ale i dom. Może przegapiła mężczyznę, który wiedział, gdzie jest mop, a nie tylko gdzie są jego bicki. Może w jego oczach lojalność nie była synonimem kontroli, tylko decyzją.

Ale i to nie daje mu korony.

Bo wiecie, łatwo jest postawić się na piedestale moralnym i krzyknąć „moja racja jest mojsza!”. Ale prawda jest taka, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. I tak samo jak ona straciła jego, tak on stracił ją. Może nie będzie miał już seksu jak z reklamy, ani nie obudzi się obok kogoś, kto mu się fizycznie podoba. I co z tego?

Nie każda strata musi być tragedią. Czasem to tylko różnica wartości. Różnica, która zgrzyta, zamiast klikać. I zamiast rzucać się na siebie nawzajem z deklaracją „to ja wygrałem, bo mam więcej samodyscypliny!” – można po prostu zaakceptować, że nie każda relacja ma sens, nawet jeśli obie strony są w porządku.

Więc kto kogo stracił?
A może... oboje po prostu trafili na niewłaściwą osobę. I całe szczęście.