Sukces, który nie hałasuje. I nie puka do drzwi
Nie zawsze sukces puka do drzwi. Czasem stoi cicho na progu, niepewny, czy może wejść. Bo nie wie, czy zostanie rozpoznany.
Sukces nie zawsze ma logo. Ani certyfikatu. Czasem to po prostu miejsce w sieci, które istnieje. Codziennie. Nie dla statystyk. Nie dla lajków. Dla treści.
Młodzi chcą sukcesu, który błyszczy. Chcą tłumu, który klaszcze. Widzą go w liczbach, w followersach, w mikrofonach i okładkach. Bo tak ich nauczono. Że sukces to głośne potwierdzenie z zewnątrz.
Tymczasem sukces może być blogiem bez zdjęcia autorki.
Bez komentarzy. Bez transmisji live.
Słowem pisanym nocą. Regularnie. Uparcie. Na własnych zasadach.
Nie każdy sukces da się zamknąć w ramce „osiągnięcia”.
Ale jeśli stworzyłaś miejsce, które ma głos – własny, wyrazisty, wolny – to znaczy, że coś ci się udało.
Nawet jeśli nikt ci tego nie powiedział.
Nawet jeśli nikt ci nie pogratulował.
Nawet jeśli czytelnicy milczą – ale zostają.
Piszesz. Nie przestajesz. I coś z tego zostaje.
To właśnie sukces, który nie hałasuje. Ale jest.
I wcale nie musi pukać do drzwi. Bo ty już mu otworzyłaś.
