Jak nie zgubić siebie w byciu liderem – notatki z lektury Druckera
O tym, kim jest skuteczny menedżer, powiedziano już tyle, że można by tymi definicjami zasypać niejedną korporacyjną windę. Ale nie każdy zatrzymuje się na pytaniu: a co, jeśli ten skuteczny lider to najpierw ktoś, kto ogarnia siebie?
Właśnie wokół tej myśli krążyłam podczas jednej rozmowy z Kasią – rozmowy, która miała więcej z terapii niż z wykładu o przywództwie. Doszłyśmy do wniosku, że nie da się zostać liderem z okładki w trzy dni, nawet jeśli przeczytasz książkę „Jak rządzić światem i nie zwariować”. I że zanim człowiek założy kapelusz dowódcy, warto się najpierw przyjrzeć temu, co mu w duszy gra.
Na tej fali wróciłam do książki Petera Druckera „Menedżer skuteczny”. Nie znajdziecie w niej ani checklisty „co mówić na zebraniach”, ani przepisu na wzorową mowę motywacyjną. Drucker stawia sprawę jasno: żeby zarządzać innymi, najpierw naucz się zarządzać sobą.
Co więc znaczy „zarządzać sobą”?
Dla Druckera to nie coachingowy slogan, tylko praktyka. Mówi, że kluczem są dwie cechy: efektywność i skuteczność. Brzmi sucho? Może. Ale sens jest konkretny: nie wystarczy być błyskotliwym, mieć głowę do liczb i znajomości z LinkedIna. Trzeba umieć dobrze wykorzystać czas, świadomie wybierać priorytety i zadawać sobie to trudne pytanie: co właściwie wnoszę do tej organizacji… albo relacji?
Brzmi znajomo? Dla mnie – aż za bardzo. Ile razy spalamy się w zadaniach, które ktoś inny powinien zrobić? Ile razy robimy coś tylko dlatego, że „tak się robi”? A tymczasem Drucker przypomina, że lider to nie człowiek, który robi wszystko – tylko ten, który wie, czego nie robić.
A co z tą skutecznością?
Tu wchodzi na scenę dyscyplina. I nie, nie chodzi o codzienne wstawanie o 5 rano, tylko o zdolność do podejmowania decyzji opartych na myśleniu, nie na panice. Drucker podkreśla, że skuteczność wymaga odwagi, wyobraźni, analizy. Czasem też zwyczajnej ciszy, żeby coś usłyszeć – zwłaszcza siebie.
Czy warto sięgnąć po Druckera?
Zdecydowanie tak. To nie jest książka tylko dla tych, którzy mają ludzi „pod sobą”. To książka dla tych, którzy nie chcą być pod sobą – w sensie bycia pogrążonym w chaosie, braku refleksji i działaniu z automatu. Dla tych, którzy chcą się zatrzymać i sprawdzić, gdzie tak naprawdę zmierzają.
A przy okazji – język autora jest lekki, retorycznie błyskotliwy, a treść na tyle gęsta, że nie da się czytać jej bez długopisu w ręku.
Podsumowując?
Efektywność to zestaw nawyków. Skuteczność – decyzje podejmowane z głową i sercem. A przywództwo to droga, nie stanowisko.
I ta droga zaczyna się od siebie.